Jak Filip z konopi – czyli luźne przemyślenia o minionym sezonie

Premier League
Czas potrzebny na przeczytanie: 4 minut(y)

Przedziwny to był sezon. Zaczęliśmy z wielkimi nadziejami – bo przecież Gerrard mógł przepracować okres przygotowawczy z drużyną i ustawić ją po swojemu, a to rozbudzało apetyty na walkę o miejsce premiowane grą w europejskich pucharach. W końcu takie ambicje mieli też właściciele. Jaka była Villa Gerrarda – każdy widział. Kiedy tak spadaliśmy coraz niżej, prawdę mówiąc kompletnie nie wiedziałem co myśleć. Pierwsza myśl – wypadałoby go pogonić i kimś zastąpić. Druga myśl – kurczę, ale kim? Poza tym przecież te ciągłe zmiany na stanowiskach trenerskich skutku nie przynoszą, a Arteta pokazuje że duży kredyt zaufania może zapunktować. Potem jednak dołączyły myśli przypominające, że Arteta szkolił się u Guardioli oraz że Gerrard oprócz doprowadzenia do kompletnego piachu w grze doprowadził również do złej atmosfery w szatni. Ulżyło mi, gdy go zwolniono, ale nie mogłem wymyślić kto mógłby przyjść na jego miejsce by faktycznie coś z tą drużyną zrobić. I muszę przyznać, że szczęka mi opadła kiedy ogłoszono, że właściciele Villi zdołali wyciągnąć Emery’ego z Villarreal w środku sezonu.

To był taki moment, w którym może nie poczułem, że już w tym sezonie czeka nas coś niezwykle emocjonującego i radosnego, ale gdzieś w środku zrozumiałem, że Edens i Sawiris to nie kolejni z bogaczy bawiących się w prowadzenie klubu, tylko faceci, którzy naprawdę chcą sukcesu dla naszych ulubieńców z Birmingham. Osiągnięcia Emery’ego zawsze mi imponowały. Nie będę pisał bajek, że byłem jego wielkim fanem i uważnie śledziłem karierę – bo tak nie było. Jestem fanem Ancelottiego i Mourinho, i to oni zawsze byli na topowych miejscach w moim osobistym rankingu. Ale Emery’ego trudno było nie szanować, zwłaszcza kiedy przymykało się oko na pobyt w Arsenalu. Facet ma niesamowitą rękę do średniaków ligowych i nie sposób tego nie doceniać. A od początku pobytu w Villi zdobywał moje serce swoim podejściem do pracy i klubu. Generalnie, im więcej informacji na temat Emery’ego i jego sposobu pracy wychodziło na światło dzienne, i im więcej meczów się oglądało, tym bardziej człowiek cieszył się z jego przybycia na Villa Park. Wciąż jednak stawiałem na w miarę spokojny finisz w top 10, a nie aktywną walkę o europejskie puchary i nawet lekki zawód, że nie udało się zdobyć miejsca w Lidze Europy! Co za cudowna niespodzianka!

W tym sezonie niestety nie byłem w stanie bardzo uważnie śledzić wszystkich meczów Villi. Sporą część oglądałem w dużych fragmentach, ale rzadko zdarzało mi się obejrzeć spotkanie od początku do końca bez żadnego rozpraszacza. To z kolei spowodowało u mnie wyłączenie wewnętrznego analityka, dlatego też nie wypowiem się szczegółowo na temat tego jak Villa grała. Ale jedno z pewnością można powiedzieć – nawet oko laika musiało zauważyć, że zazwyczaj gra Villi wyglądała składnie. Niemal zawsze widać tam było jakiś pomysł. Nawet nie potrafiąc go wyróżnić i rozrysować można było z całą pewnością stwierdzić, że ci piłkarze po prostu wiedzą co mają robić. A co jeszcze ważniejsze – są do tego zmotywowani. W kontekście dramatycznego poziomu morale za Gerrarda współpraca, motywacja i uśmiechy widoczne niemal od samego początku kadencji Emery’ego były i są jak zachód słońca na hiszpańskim wybrzeżu – po prostu cudownie piękne.

Mam nadzieję, że to co Emery wyciągnął dobrego z tej drużyny będzie też w stanie utrzymać w kolejnym sezonie. Ale będzie to też czas dużo bardziej wymagający, w którym nasze problemy z tego sezonu mogą się uwydatnić. Okresy ze zwiększoną liczbą kontuzji pokazały, że na niektórych pozycjach mamy braki – trzeba było trochę kombinować i „szyć”, żeby to jako-tako funkcjonowało. Jhon Duran był ciekawym zakupem, ale mam wrażenie, że większość z nas liczyła na jego szybkie wejście do składu i oczarowanie swoimi umiejętnościami i golami. Póki co wydaje się jednak, że to albo inwestycja długofalowa, albo coś nie do końca gra po przeprowadzce na Wyspy. Z przodu mamy więc tak naprawdę Watkinsa i całe szczęście nie dopadła go żadna poważna kontuzja. Atak wydaje mi się być najbardziej problematyczny, bo choć Watkins zaliczył doskonały sezon (liczbowo, bo osobiście wciąż uważam, że to piłkarz któremu sporo do doskonałości brakuje – niemniej jednak bardzo doceniam jego ogromny wkład w tegoroczny sukces!), to bez Watkinsa mielibyśmy bardzo duży kłopot ze zdobywaniem bramek. Nie można przecież liczyć na wieczne wkrętki z rogów w wykonaniu Luiza. No właśnie, moim zdaniem brakuje nam dobrego, pewnego egzekutora rzutów wolnych. Jakoś w tym sezonie nie porwały. Nie mówię już o tym, że miałby to być Ward-Prowse, ale przydałby się ktoś, kto dobrym uderzeniem ze stałego fragmentu przy pewnym boiskowym zastoju i blokadzie potrafi odmienić losy meczu. Wydaje mi się też, że Emery i jego asystenci też musieli się nieźle nagłowić w obliczu okresowej niedostępności bocznych obrońców. Teraz wiemy już, że w przyszłym sezonie nie zobaczymy w barwach Villi Ashleya Younga (strasznie szkoda, swoją drogą!). To tylko zwiększa potrzebę wzmocnienia tej pozycji. Zresztą poszerzenie ławki to absolutna konieczność, bo przed nami walka o Europę, a w minionym sezonie bywało problematycznie choć przecież przez dużą jego część graliśmy tylko w Premier League. Liczę na mądrość i wpływ Emery’ego na zakupy zawodników. Ślepa wiara w dyrektora sportowego póki co nie wychodziła nam na dobre, a wydaje mi się, że Bask ma doskonałe oko do zawodników, a przede wszystkim wie, czego chce od swojej drużyny, jak ma wyglądać jej gra i jakiego pokroju zawodnicy mogą pomóc w realizacji tych planów.

To był cudowny sezon, który będziemy na pewno długo bardzo mile wspominać. Ale chcąc myśleć o dalszych sukcesach i rozwoju, a nie osiadaniu na laurach, trzeba głośno powiedzieć, że nie był to sezon idealny. Mieliśmy sporo szczęścia dzięki dobrym interwencjom VARu, niezwykłej motywacji wbitej w głowy piłkarzy oraz dzięki temu, że Watkins nie wypadł na dłużej przez jakąś poważną kontuzję. Życzę nam miejsca w top 4 w przyszłym sezonie, ale tak zupełnie szczerze – będę bardzo zadowolony, jeśli wylądujemy znów na 7. miejscu. Przy okazji wygrywając z Panem Emerym Ligę Konferencji. Czekam na ogłoszenie stadionu-gospodarza finału. Trzeba przecież odpowiednio wcześniej nocleg zarezerwować. 😉

3 razy skomentowano “Jak Filip z konopi – czyli luźne przemyślenia o minionym sezonie

  1. Jakby Finał LKE wypadł we Wrocku, bo się mocno starają to byłoby extra. Pod warunkiem, że Villa się do tego finału dopcha. Mogłaby też od biedy pograć z którąś Polską druzyną w grupie.

    Unai zupełnie odmienił nie tylko drużynę, ale całą atmosferę wokół klubu. Pewnie dlatego dostał więcej władzy w klubie. Stefek wydawał się mieć papiery, ale okazało się, że to bufon i nie wróżę mu kariery. Choć na nazwisku może jeszcze chwilę pojedzie, ale to jazda w dół. Gwoździem do trumny był jego ziomek Cou, który zgodnie z ostrzeżeniami kibiców Liverpoolu po kilku dobrych występach wrócił do leniwej bylejakości. Gdzie jemu do Premierleague? Jemu liga plażowa. Właśnie w Arabii by się sprawdził. Trzymam kciuki, żeby go zgarnął jakiś Al Shahmat

    1. O taki Finał z Juventusem byłby extra, ale może się okazać, że trafimy na nich w play-offach, bo nie jesteśmy rozstawieni a oni owszem. No właśnie, do grupy trzeba awansować. Za MONa dwa razy odpadaliśmy z Rapidem, a ten jest w trzeciej rundzie kwalifikacyjnej i wygląda na to, że będzie rozstawiony, więc…

Dodaj komentarz