Zła Villa w Las Vegas

Aktualności
Czas potrzebny na przeczytanie: 2 minut(y)

Las Vegas Villains – to nazwa nowego projektu składu NSWE, czyli Nassefa Sawirisa i Wesa Edensa. Ale spokojnie – duet, który zaczął wyprowadzać Villę na prostą, nie zamierza jej teraz sprzedać. Wręcz przeciwnie – panowie tworzą coś, co ma umocnić pozycję klubu na arenie międzynarodowej. Przynajmniej w kwestii marketingowej. Sportowych benefitów też się kilka znajdzie.

źródło: Wikipedia.org

W sezonie 2022 do MLS dołączy drużyna Charlotte FC. W 2023 pojawi się St. Louis City. Wtedy w amerykańskiej lidze będzie 29 drużyn. Od 2024 roku może być ich 30, a do tego MLS może stać się znacznie ciekawsze dla fanów Aston Villi – właśnie wtedy do rozgrywek być może dopisani zostaną Las Vegas Villains. Tak, właściciele Villi chcą wystartować z klubem piłkarskim w USA. Jak mówi Wes Edens, „Las Vegas może być najlepszym rynkiem w całych Stanach”.

Donald Garber, prezes MLS zasugerował, że uzyskanie licencji dla nowej drużyny może kosztować około 239 milionów funtów. Dla NSWE to kwota osiągalna, tym bardziej, że w długiej perspektywie amerykański twór miałby przynieść niezłe zarobki i oznaczałby także pewne oszczędności dla Aston Villi, a do tego pomógłby sportowo. Co do tego, że właściciele AV poradzą sobie na amerykańskim rynku nie powinniśmy mieć wątpliwości – Wes Edens jest właścicielem e-sportowej drużyny FlyQuest (rywalizują przede wszystkim w League of Legends) i współwłaścicielem Milwaukee Bucks, aktualnych mistrzów NBA!

Rozwój sportowy

Skąd te zyski w długiej perspektywie? Po pierwsze, kluby będą mogły ze sobą współpracować – chcąc ograć młodego piłkarza ze szkółki w Birmingham nie trzeba będzie czekać na łaskawą ofertę z Championship, tylko będzie można wysłać go do Nevady. Przy okazji przetestowany będzie jego charakter – jak nie przegra w Vegas całej swojej wypłaty, to będzie już bardzo dobry znak. Amerykanie nie produkują może wielu talentów piłkarskich, ale czasem się takie zdarzają – Pulisic, McKennie, Reyna. Mając drużynę w USA będzie można wyłapać tego typu talenty jeszcze w ligach akademickich, a następnie przetestować ich na poziomie MLS, nie rzucając ich od razu na głębokie wody Premier League (i narażając na szok kulturowy). Ponadto sztaby szkoleniowe mogłyby wymieniać się doświadczeniami, wiedzą, metodami i pomysłami na analizę, treningi, funkcjonowanie ośrodka treningowego itd.

Kasa, kasa, kasa

Jeśli chodzi o finanse, argumentów jest kilka. Zacznijmy od tego logistycznego. Choć kluby będą dwa, to liczby obsługujących je speców od IT, HRowców i księgowych nie muszą być podwojone – zapewne trzeba będzie kogoś zatrudnić, ale nie będzie to operacja tak kosztowna, jak stawianie całego działu. W kontekście ekonomii nie bez znaczenia będzie poszerzenie grona odbiorców, do których dotrze wiedza o Villi. Stworzy to niejako globalną markę (trochę jak z City Group – Nowy Jork, Manchester, Melbourne, Girona, Yokohama i kilka innych), co znacznie zwiększy wpływy. Całość będzie również atrakcyjna dla sponsorów – drużyna z MLS będzie najprawdopodobniej grać w strojach niemal identycznych z tymi, w których występować będzie Aston Villa. To może zachęcić sponsorów do wykupienia reklamy na koszulkach obu klubów, a producenci strojów mogą przedstawić bardziej korzystne – z perspektywy Villi – oferty.

Prace nad amerykańskim projektem są już podobno mocno zaawansowane.

Co Wy na to? Podekscytowani czy raczej „bardzo mi z tego powodu wszystko jedno”? A może widzicie jakieś minusy tego pomysłu? Czekamy na komentarze!

7 razy skomentowano “Zła Villa w Las Vegas

  1. MLS to bardzo ciekawa liga i na pewno bardzo wyrównana z powodu obostrzeń w kwestii pensji dla piłkarzy. Nieźle radził sobie tam ostatnio Indiana Vassilev, a wcześniej Brad Guzan.
    Ponadto ostatnio w USA i Kanadzie pojawiło się kilu piłkarzy, którzy wiodą prym w Europie (oprócz wspomnianych w tekście: David, Davies, Larin, Dest, Adams, Musah). Tak więc rynek Północnoamerykański się rozwija. Do tego trzeba wspomnieć o Mundialu 2026 w Meksyku, USA i Kanadzie.
    IMHO świetny ruch.

  2. Nevada, a to oni tam mają jakiś sport?? Beda budowac od podstaw?? Drużyna piłkarska to nie tylko 25 kopaczy i 5 trenerów. Nawet z zapleczem angielskim. Nie wiem czy nie lepiej odkupić jakiś podupadający klub. Jak z Milwaukee, które było daaaleko i urosło (ale tradycje spore). Chyba, że to taka zajawka jak z Interem Miami.

    1. Sprawdziłem na szybko i w Las Vegas jest drużyna Las Vegas Lights grająca na poziomie USL Championship od 2018 roku, ma stadion na 9 tysięcy, więc nie zdziwiłbym się jeśli by chodziło o przejęcie właśnie tego klubu.

  3. Kiedy myślę o amerykańskiej piłce, przed oczyma jawi mi się łysy łeb Michaela Bradleya 😀
    Pamiętacie, że on grał w AV?

    Myślicie, że w herbie będzie lew czy ten oldschoolowy, zamaskowany złoczyńca?

    1. O tak łyse łby Bradleya ,Brada Guzana i Brada Friedela ? zapamiętam na zawsze.
      W Ameryce robi się sport zupełnie od podstaw. Tam tradycja nie ma wiele do gadania .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *