Wielki sukces w Brugii | Club Brugge 1:0 Aston Villa | Oceny pomeczowe

Liga Mistrzów UEFA Mecze
Czas potrzebny na przeczytanie: 5 minut(y)

Drodzy Państwo! W Brugii odnieśliśmy spektakularny sukces. Wy być może jeszcze o tym nie wiecie, ale dzięki lekturze poniższego tekstu wszystko stanie się jasne. W czwartej kolejce Ligi Mistrzów Aston Villa zrealizowała pieczołowicie przygotowany plan Unaia Emerego, wyprowadzając w pole wszystkich naszych ligomistrzowych rywali. Bo Unai, jak to prawdziwy strateg, jest kilka kroków przed wszystkimi. Zapraszam!

Oceniamy w skali 1-10. Ocena danego zawodnika jest wyłącznie subiektywnym odbiorem redakcji, można się z nią nie zgadzać, a polemika w komentarzach będzie mile widziana.


Emi Martinez 8

Oglądając grę naszego argentyńskiego golkipera, miało się wrażenie, że jako jedyny nie chciał współpracować z resztą zespołu. Jego niesubordynacja wymagała interwencji jednego z kolegów, bowiem Emi nie tylko nie zgodził się na popsucie swojego dotychczasowego dorobku z otwartej gry, ale też próbował obronić rzut karny. Przypomniało mi to sytuację, w której Marcelo Bielsa krzyczał “give them the goal”, a Pontus Jansen jako jedyny zawodnik Leeds wściekle próbował przeszkodzić Adomah w umieszczeniu piłki w siatce. Czułem lekkie zażenowanie, oglądając ponownie tak niesportowe zachowanie, tym razem w wykonaniu bramkarza The Villans.

Ezri Konsa 6

Co nam się podobało: Konsa nie wnosił zbyt wiele w akcjach ofensywnych naszego zespołu i fatalnie współpracował z Baileyem, dzięki czemu zagrożenie atakami z naszej prawej strony było znikome przez całe spotkanie. Nie podobało nam się za to, że Konsacz grał dość solidnie w obronie i nierozsądnie rozsądnie rozprowadzał piłki, notując 90% skuteczności podań.

Diego Carlos 5,5

Agent Carlos kontynuuje misję systematycznego acz subtelnego sabotowania naszych szyków obronnych. Tym razem złapał, solidarnie z Mingsem, żółtą kartkę na samiuśkim początku spotkania, kiedy postanowił żywiołowo oprotestować decyzję sędziego o ukaraniu przewinienia jego kolegi ze środka obrony. Carlos tak długo marudził sędziemu, i to pomimo nawoływań ze strony nieświadomych jego chytrego planu kolegów, że ten w końcu był zmuszony uspokoić Brazylijczyka żółtym kartonikiem. Dzięki temu sprytnemu zabiegowi do końca meczu nasi środkowi obrońcy byli usprawiedliwieniu za bardziej pasywną grę przeciwko napastnikom gospodarzy i nikt nie mógł zarzucić im braku agresji. W końcu mieli już przecież żółte kartki! Genialne.

Tyrone Mings 3,5 ✪

MOTM. Tak osobliwego, a przy tym banalnego rozstrzygnięcia spotkania nie wymyśliłby nawet Robert Rodriguez, który moim zdaniem może uchodzić za holywoodzkiego mmistrza kiczu sprzedawanego w nieprzyzwoicie przyjemny sposób. Mings, widząc, że Emi Martinez postanowił wystąpić w roli łamistrajka, wziął sprawy w swoje ręce i w sposób nie mniej nonszalancki niż jego namiętne żucie gumy, złapał w polu karnym piłkę w ręce. Na ocenę Anglika składa się oczywiście szereg czynników, nie tylko ten moment absurdu zaończony bramką. Mings np. zdecydował się zapędzać na połowę rywali, dając kolegom szansę, by nie odgrywali do niego piłki, ale za to zajmował przestrzenie, w które wbiegać nie mógł Ian Maatsen, dzięki czemu całkowicie wyłączył z gry ofensywnej naszego lewego obrońcę.

Ocenę jestem zmuszony zmienić o jedno oczko, ponieważ zdarzył mu się wypadek przy pracy, a mianowicie w pierwszej połowie wybił piłkę z linii bramkowej, odruchowo ratując nas przed stratą bramki.

Ian Maatsen 5

Zachwycające było, jak słabo Holender współpracował z kolegami z pomocy oraz z Mingsem. Wyglądał na osamotnionego, niepasującego do układanki, a kiedy próbował akcji kombinacyjnej z kolegami, mechanizm zespołu Unaia Emerego zgrzytał, jakby pomiędzy jego elementy nawpadało piasku z plaży z pobliskiego Bredene.

Boubacar Kamara – 7

W grze Francuza mogła drażnić nieustępliwość i nastawienie – absolutnie niepasujące do postawy reszty zespołu. Kamara przemieszczał się po boisku zbyt szybko, naciskał na rywali, odbierał im piłki w czysty sposób i generalnie wkurzał nas dobrą dyspozycją. Dopiero w samej końcówce przypomniał sobie, że przecież nie tak miał ten mecz wyglądać, więc dośc brutalnie wyciął Vetlesena, za co został ukarany żółtą kartką.

Youri Tielemans – 5

Tielemans miał tego wieczora łatwiejsze zadanie niż koledzy. Ekipa “boo boys” znalazła bowiem sposób, aby skutecznie zaleźć mu za skórę. Każdy kontakt z piłką Jurka wiązał się z donośnym buczeniem trybun, co wyraźnie ułatwiało byłemu zawodnikowi Anderlechtu grę na kiepskim poziomie. Najlepiej wychodziło mu absolutnie bezproduktywne rozgrywanie stałych fragmentów – piłka zwykle zatrzymywała się na pierwszym zawodniku Club Brugge.

Leon Bailey – 4

Baley szarpał na prawym skrzydle, szalał wściekle tuż przy linii autowej, był dynamiczny i stwarzał zagrożenie. Jego dryblingi siały popłoch w szeregach przeciwników, a zejście na lewą nogę, choć nieco przewidywalne, skutecznością przypomniało czasy Arjena Robbena. No, a później zadzwonił budzik, wstałem, umyłem zęby i nieco zaspany zacząłem parzenie porannej kawy.

John McGinn 5,5

Nieświadomi masterplanu na ten mecz złośliwcy mogliby zawołać za nim John McGone. Szkot znalazł posób, żeby jego popisowe zastawianie się piłką nie przynosiło oczekiwanego rezultatu, co nawet mnie – a przejrzałem przecież chytry plan Unaia – przyprawiło o napłynięcie łez do oczu.

Morgan Rogers 4,5

Rogers tak dziwnie się ustawiał na boisku, że zmylił wszystkich – przeciwników, kolegów z drużyny, nawet samego siebie. Pojawiał się to na środku, to na lewej, ale nie współpracował ani z McGinnem, ani Maatsenem, dzięki czemu lewa strona – podobnie zresztą jak prawa – pozostawała bezużyteczna. Mnie jednak nie zmylił, bo w międzyczasie domyśliłem sie, że tak właśnie miało być.

Ollie Watkins 4,5

Jestem bardzo wdzięczny Olliemu Watkinsowi, zabrał mnie bowiem we wspaniałą podróż sentymentalną do czasów dzieciństwa. Mianowicie w okolice roku 96′, kiedy na szkolnym turnieju piłki nożnej drużyna mojej klasy mierzyła się z chłopakami o 3 lata starszymi. Doskonale pamiętam uczucie bezradności, bezsilności, beznadziei i bezsensu, jakie towarzyszyły owemu starciu. Ba, zaliczyłem w nim nawet trafienie samobójcze, kiedy spanikowawszy podałem piłkę do równie przerażonego bramkarza, który – zaskoczony – nawet nie podjął próby jej przyjęcia.


Rezerwowi:

Jhon Duran (od 58′) 5

Jhon Duran chytrze nie pokazał absolutnie niczego po wejściu z ławki, czym uśpił całkowicie czujność obrońców Club Brugge. Na strzelenie bramki na szczęście zabrakło czasu.

Jacob Ramsey (od 66′) 5,5

Na szczęście, podobnie jak Duran nie zrobił niczego, co mogłoby odmienić obraz meczu, dzięki czemu utrzymaliśmy niekorzystny dla nas wynik. Pokazywał się trochę więcej do gry niż kolumbijski kolega, po którym pojawił się na placu gry.

Pau Torres (od 66′) – 6,5

Hiszpan pojawił się na boisku, zmieniając Mingsa 15 minut po tym jak Anglik na zawsze zapisał się w annałach Ligi Mistrzów. Najwyraźniej nie był świadomy, jaki jest plan na to spotkanie, bowiem zaangażował się w kreację i starał otworzyć drogę do bramki rywali.

Emi Buendia (od 80′) – bez oceny

Kosta Nedejlkovic (od 80′) – bez oceny


Ocena Unaia Emery’ego – 4

Źródło: Rene Nijhuis / MB Media / Getty Images

Jeśli dotrwaliście do tego miejsca, dowiecie się, jaki plan na to spotkanie (i dlaczego) obmyślił Unai i nasz zarząd. Mianowicie – po trzech kolejkach byliśmy niebezpiecznie blisko bezpośredniego awansu z miejsc 1-8 i rozstawienia w drabince fazy pucharowej. Niebezpiecznej? – zapytacie, a ja Wam wszystko wyjaśnię.

Po trzech seriach gier poza pierwszą ósemką pozostawało niebezpiecznie wiele wielkich firm piłkarskich. Real Madryt, Barcelona, AC Milan, Bayern Monachium, Arsenal, PSG… Oznaczało to, że będąc rozstawionymi – w kolejnej rundzie możemy trafić na którąś z owych drużyn i przedwcześnie zakończyć nasz udział w rozgrywkach. Ktoś jednak poszedł po rozum do głowy i powiedział:

Słuchajcie, wykorzystajmy nasz mały kryzys w zespole i spadnijmy parę miejsc w tabeli, dzięki czemu będziemy mogli szybciej zareagować na zmieniający się układ zespołów. Co nam po tym, że dzięki rozstawieniu unikniemy Sporingu, Monaco, czy Brest.

Z tego właśnie powodu Unai zaprogramował swoją maszynę na odegranie komedii – najgorszego meczu pod rządami Hiszpana. Zorganizowaliśmy nawet nie tyle festiwal nieskuteczności, co ligomistrzowe bunga bunga bezproduktywności i braku zaangażowania. Pomysły: aby miast biegać – stać, by nie podawać w tempo tylko klepać bez sensu, zatrzymując i spowalniając akcje oraz absolutnie chaotycznie mieszać pozycje na boisku – sprawiły, że porażka w Brugii była przekonująca i co mniej zmyślni kibice gotowi są uznać, że zespół, pomimo powrotów zawodników po kontuzjach, znajduje się w kryzysie.

Up The Villa.

7 razy skomentowano “Wielki sukces w Brugii | Club Brugge 1:0 Aston Villa | Oceny pomeczowe

  1. Andrzeeejuuu eju, pięknie to rozpracowałeś i poprawiłeś mi humor. Szkoda, że wcześniej o tym planie nie wiedziałem, bo nie pogryzłbym ściany i pies nie musiałby słuchać wyjaśnień jak k… beznadziejnie gramy i że z tego Baileya to dno, a Konsie snikersa, bo już nieznośnie gwiazdorzy. Akurat odmingsowana akcja palce lizać i humor poprawiła. Nawet dostałem kilka esemesów z życzliwym buahahaha. Poza tym kluby angielskie chyba łatały dziury budżetowe u buka bo solidarnie zebrały oklep, a takiego kombo nikt nie obstawiłby

    1. A to się bardzo cieszę, że udało się trochę jaśniejszego światła rzucić na mroki ostatnich wyników. Tylko jak to psu wytłumaczyć teraz?
      Krążył kiedyś taki żart językowy – urwis ze świadectwem wraca ze szkoły – “jeszcze tylko wpierdol i wakacje”. U nas by było “Jeszcze tylko Liverpool i przerwa na kadrę”.

  2. Grę wszyscy widzieliśmy i to co się dzieje od paru tygodni. To już było przed meczem z Wiśniami – przepychaliśmy niejako mecze na farcie. Na co chcę zwrócić uwagę to na pierdololo Unaia w wywiadach przed i po meczowych. Mamy super “oppurnity” a po meczach z Tottkami jak i Brugią – dobra 1 połowa. No ja nie widzę tych dobrych pierwszych połów, chociaż Unai widzi więcej niż ja. Jednak wydaje to się być nieco zakłamywaniem rzeczywistości. Oby nie złapać mnóstwa bramek z Liverpoolem, zaraz szybciutko wylądujemy w środku tabeli. Mega żałuję okazji na praktycznie ugruntowanie awansu w LM.

    P.S. Śmignął mi news, o chęci powrotu Luiza w styczniu na zasadzie wypożyczenia. Co myślicie?

    1. Jeśli chodzi o Luiza, to moim zdaniem dla nas spoko opcja – jemu będzie zależało, żeby wrócić do formy, a my będziemy mieli dłuższą ławkę i piłkarza, który zna drużynę, system pracy Unaia i jego pomysł na grę. Sytuacja win-win. Pytanie tylko ile prawdy w tych plotkach.

      1. thomason, Filip przecież to są plotki pierwszej wody – takie pudelkowe dziennikarstwo bez jakichkolwiek realnych przesłanek z którejkolwiek ze strony.
        Skoro Juve zdecydowało się na podwojenie (potrojenie?) tygodniówki Luiza, to teraz będą musieli się z nim bujać – albo wypchnąć do Arabii…

  3. A co nam da Luiz? Czego nam brakuje, że on akurat miałby pomóc? Nie mamy prawego obroncy i prawego skrzydłowego. Konsa jest wyeksploatowany i nie nadąża, a Leon wywraca się o własne nogi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *