Lato w tym roku to jakiś ponury żart – pomyślał Adam Smith i jedną ręką przytrzymał na głowie fedorę. Kapelusz był przemoczony do cna, podobnie jak jego lekko znoszony trencz. Minął parę wysiadającą z mercedesa – mężczyzna w granatowym garniturze pomógł kobiecie w płaszczu od Burberry wysiąść z pojazdu i kurtuazyjnym gestem przytrzymał nad nią parasol.
Logo na parasolu Adam wprawdzie nie rozpoznał, ale był pewien że gdzieś już widział grafikę przedstawiającą zaprzęg i woźnicę i że prawdopodobnie parasol był więcej wart niż cała jego dzisiejsza garderoba. Mężczyzna pochylił głowę chroniąc się nieudolnie przed zacinającym deszczem i przyspieszył kroku. Jego vauxhall astra już od jakiegoś czasu zachowywał się kapryśnie, ale dziś przeszedł samego siebie! Zgasł na światłach, a po ponownym uruchomieniu silnika stracił całą moc – podjechanie pod najmniejsze wzniesienie graniczyło z cudem – samochód dusił się, wył i krztusił i w końcu Adam porzucił go na poboczu Farquhar Road. Na szczęście do University of Birmingham na którym wykładał zostało mu jakieś pół mili spaceru – nie było sensu dzwonić po taksówkę, szczególnie że zajęcia zaczynały się, spojrzał na zegarek, za 21 minut. Być może, gdyby okulary nie zaszły mu kompletnie parą, zdołałby przez olbrzymie panoramiczne okno mijanego domu zauważyć w środku parę w średnim wieku. Mężczyzna siedział głęboko w fotelu chesterfield, jeszcze głębiej pogrążony w lekturze gazety. Kobieta kręciła się nerwowo na sofie obok próbując skupić się na robótce na drutach. W końcu odrzuciła ją na bok, westchnęła i spoglądając poważnie na mężczyznę powiedziała:
Kochanie, musimy porozmawiać o Jacku.
Jack Grealish | Pierwsze kroki w klubie
Bohatera naszego dzisiejszego artykułu przedstawiać nie trzeba. To trochę tak, jakby artykuł teologiczny zaczynać od przybliżenia sylwetki Jezusa – na wypadek, gdyby ktoś jednak nie kojarzył tej postaci. Mimo wszystko, przypomnimy jednak kilka faktów na temat Jezusa Grealisha.
- Jack dołączył do Aston Villi będąc zaledwie sześciolatkiem – reprezentuje więc jej barwy, na różnych szczeblach, od 18 lat;
- Pierwsze ligowe doświadczenie z pierwszym składem miał 10 lat później – w wieku 16 lat trafił na ławkę w meczu przeciwko Chelsea;
- Był częścią zespołu młodzieżowego, który zdominował rozgrywki NextGen Series i strzelił bramkę w dogrywce meczu finałowego ze Sportingiem;
- Pełnoprawny debiut, choć trwający zaledwie 2 minuty, zaliczył 7 maja 2014 zmieniając pod sam koniec spotkania Ryana Bertranda w przegranym 4:0 meczu z Manchesterem City;
- Do tej pory rozegrał 150 spotkań w barwach The Villans stając się jednym z obecnych symboli klubu;
- Jego pra-pradziadek występował w Aston Villi w latach 1897-1908, zdobył z nią FA Cup.
Czas tak szybko ucieka, a dzieci tak szybko dorastają – westchnął mężczyzna składając gazetę. Wzrok utkwił w oprawionym w ramkę zdjęciu stojącym na półce kominka. Ostrzyżony na pazia pucułowaty chłopiec ściskał na nim w malutkiej piąstce wyszyty na piersi herb, jakby właśnie strzelił bramkę w finale Ligi Mistrzów. Robię się sentymentalny – pomyślał i skierował spojrzenie na żonę.
Naprawdę myślisz, że jest gorzej niż przed rokiem, skarbie?
Jack Grealish | Sezon 2018/19
O czym tu w ogóle dyskutować? Poprzedni sezon, zwieńczony rekordowym pasmem dziesięciu zwycięstw i tryumfem na Wembley był po prostu udany i koniec kropka, prawda? Prawda?
Nie do końca. Na pierwszego gola sezonu 2018/19 Jack musiał czekać aż 10 kolejek. Zdobycz bramkowa przyszła w jedenastej, w meczu przeciwko Bolton Wanderers. W tym samym spotkaniu Grealish zapisał na swoim koncie również drugą asystę sezonu – z rzutu wolnego, prosto na głowę atakującego długi słupek Jamesa Chestera. Pierwszą zanotował w otwierającej sezon potyczce z Hull.
Spojrzywszy pobieżnie na tabelę występów, można by stwierdzić, że od tej pory bramki zaczęły padać regularnie
Tabela jednak nie mówi całej prawdy – lub może przekazuje ją nie wprost. Ze względu na tajemniczy uraz kości piszczeli, Jack musiał pauzować aż 13 spotkań pomiędzy grudniem a marcem. Zresztą, kilka ostatnich meczy rozegrał pomimo urazu, ryzykując poważniejszą kontuzją. Przyznał się do tego w wywiadzie. Twierdził, że nie mógł sobie pozwolić na przerwę w momencie, kiedy do szatni wszedł nowy szkoleniowiec i że musiał odcisnąć swoje piętno na zespole Smitha, zanim zajmie się rehabilitacją.
Udało się w 100%. Zdrowy Jack Grealish był numerem 1 na listach meczowych. Smith zresztą podkreślił rangę zawodnika przekazując mu opaskę kapitańską. Grealish wciągnął ją na ramię przed meczem z Derby County i odwdzięczył się za zaufanie odpowiedzialną grą i jednym z najładniejszych trafień tamtego sezonu Championship.
Trafił zresztą też w następnej kolejce – przeciwko lokalnym rywalom. Bramka Grealisha rozstrzygnęła losy spotkania, rozgrywanego w bardzo nerwowej, jak łatwo się domyślić, atmosferze. Tak, dobrze pamiętacie – to to samo spotkanie, w którym kibic The Blues wdarł się na murawę i uderzył Jacka w tył głowy. Czasem zastanawiam się, czy nie powinniśmy mu podziękować za ten incydent.
Choć dorobek 6 bramek i 8 asyst (w tym wywalczony karny i asysta w meczu półfinałowym w Play-Offach Championship z WBA) można uznać za względnie udany, to jednak nie w tych kategoriach Grealish zdominował tabele Championship. Umiejętności pomocnika zmuszały zawodników przeciwnych drużyn do ratowania się przekroczeniem przepisów. Anglik był faulowany aż 158 razy, czyli aż 54 razy więcej niż przewodzący tej statystyce w Premier League Eden Hazard. Mamy wrażenie że niektórzy piłkarze przystępowali do meczów z jednym podstawowym zadaniem – zatrzymać Grealisha, nieważne czy przepisowo czy nie.
Kobieta spojrzała w kierunku okna. Wrześniowa pogoda nie rozpieszczała. Nie zazdrościła nikomu, kto w ulewnym deszczu i wichurze musiał wychylać dziś nos z domu. On – zaczęła niepewnie – wydaje mi się jakiś inny ostatnio. Nieobecny. Może nie odnajduje się w grupie nowych znajomych? Może brak mu jakiegoś, nie wiem, mentora..? Kochanie – zaczął spokojnie mężczyzna – Jack jest już dużym chłopcem. Już nie musi uczyć się od innych. Jest sobą i nad sobą powinien pracować, nie na stawaniu się kimś, kim nie jest. Dwa lata temu podjął decyzję – nie zdecydował się na studia w Londynie. Ba, kiedy proponowali mu transfer i stypendium latem tego roku odmówił im ponownie. Czy tak nie zachowuje się odpowiedzialny, dorosły mężczyzna?
Nie wiem, w tym roku naprawdę wydaje mi się jakiś inny.
Jack Grealish | Sezon 2019/20
Oczywiście jest o wiele za wcześnie, aby ferować jakiekolwiek wyroki i podejmować próby oceny szans dwudziestotrzylatka i nikt nie zamierza z taką motyką na to słońce się porywać. Zamierzamy natomiast opowiedzieć o tym, co już widzieliśmy – w czterech meczach ligowych i jednym pucharowym i spróbujemy dokonać analizy.
Pierwsze ko(gu)ty za płoty
Sezon zaczęliśmy od porażki na The Tottenham Hotspur Stadium – dla Jacka porażki tym bardziej dotkliwej, że Daniel Levy od dwóch sezonów próbuje skłonić i Aston Villę i samego pomocnika do transferu. Mecz zaczął się doskonale – wprawdzie to nie Jack wpisał się na listę strzelców, ale jeszcze dwadzieścia minut przed końcem spotkania wydawało się, że jest szansa na trzy punkty w Londynie. Jego występ oceniliśmy na 6.4, ale jak w tym meczu przedstawiała się gra Grealisha?
Grealish grał dużo głębiej niż w Championship – zresztą cały zespół był cofnięty i momentami tylko Wesley samotnie sterczał gdzieś w okolicy środka boiska. Nie była to wymarzona sytuacja dla naszej dziesiątki, ponieważ rozgrywanie piłek w tej strefie boiska wymagało mniej fantazji, a więcej praktyczności. I do 73 minuty Jack wywiązywał się z tej roli poprawnie – podania były przemyślane (celność podań 93.8% , dwa kluczowe). Udzielał się też w grze obronnej (cztery odbiory, dwa bloki) i jego kontra miała szansę zakończyć się bramką – tutaj nie można nie zachwycić się dynamiką naszego zawodnika, który mając piłce przy nodze był nie do doścignięcia dla Erika Lameli. Niestety, to po jego błędzie padła wyrównująca bramka Harry’ego Kane’a.
Co ciekawe, fani Spurs bardzo wysoko oceniają występ naszego pomocnika. Zresztą zobaczcie sami wybrane tweety (było tego naprawdę sporo!):
Put your money where your (Bourne)mouth is
…czyli w luźnym tłumaczeniu: pokaż czy jesteś tak dobry, jak mówisz. Pomimo zawodu w pierwszej kolejce, z dużą dozą optymizmu podeszliśmy do domowego spotkania przeciwko Bournemouth. Była to też znakomita okazja, aby zobaczyć jak zaprezentuje się Jack Grealish na tle przeciwnika, który nie grał w ubiegłym sezonie w finale Ligi Mistrzów.
My występ Jacka oceniliśmy niżej niż ostatnim razem, ale nie dało się nie odczuć, że rywal bardziej mu odpowiadał. Wystąpił w bardziej naturalnej dla siebie pozycji na boisku – tuż za linią ataku i raz z lewej, raz z prawej próbował pociągnąć za odpowiedni sznurek. Został solidnie okopany przez przeciwników – zachodzimy w głowę jak Billing dotrwał do przerwy – chyba tylko Mark Atkinson może odpowiedzieć na to pytanie. W sumie Jack wypracował kolegom 6 sytuacji i dołożył 1, w której sam uderzał na bramkę Bournemouth. Wprawdzie gol Luiza to głównie zasługa Brazylijczyka, to jednak podanie od Grealisha było doskonale wymierzone – pozwoliło Douglasowi uderzyć dokładnie w taki sposób, w jaki to zrobił. Czy mógł w tym meczu zrobić coś lepiej? No tak, nie przestrzelić głową z piątego metra…
Now or n-ever(ton)!
Występ Jacka oceniliśmy na 6.9. Na pierwszy plan wysunał się błyskawicznie rozegrany stały fragment – prawdopodobnie element taktyki Deana Smitha, ponieważ próbowaliśmy jeszcze kilkukrotnie zaskoczyć Everton w ten sposób. Bramka padła przy pierwszej okazji, kiedy faulowany był… No Grealish oczywiście. To on szybko rozegrał piłkę do wbiegającego Guilberta, a po otrzymaniu jej z powrotem oddał ją do Joty, który zaliczył mistrzowską asystę. Jack był aktywny na boisku, a dzięki dobrej grze Luiza miał swobodę w zapuszczaniu się pod bramkę The Toffies, co owocowało stwarzaniem okazji kolegom i przerwom w grze z powodu fauli rywali.
Nie było idealnie, pomimo solidnego występu zabrakło trochę iskry, a przetrzymywanie piłki momentami zbyt bardzo spowalniało grę.
Jack-the-Lad w swoim stylu podsumował oficjalny koniec kampanii angielskich mediów, które liczyły mu mecze bez zwycięstwa w Premier League:
Cry(stal), Pal(ace):
Musimy zacząć od przyznania – to nie był dobry występ naszego zespołu. Jacka oceniliśmy na 5.8 i była to czwarta, najwyższa nota – z wyjściowej jedenastki wyżej byli tylko Taylor (5.9), McGinn (7.0) i Heaton (8.4).
Oczywiście, mogło być zupełnie inaczej – gdyby tylko sędzia podjął w końcówce lepszą decyzję, ale nie o tym będziemy tu rozprawiać. Faktem jest, że Jack został okradziony z trudno wypracowanej asysty. Mimo to udało mu się wedrzeć do 11 kolejki BBC.
Trudno oceniać zawodników po meczu, w którym przez prawie połowę spotkania musieli grać w 10 przeciwko pełnej jedenastce przeciwnika, ale nie ulega wątpliwości, że był to nasz najsłabszy występ w tym sezonie – właściwie wszystkie formacje były pogubione, nie współpracowały ze sobą i w tym chaosie trudno się było Jackowi odnaleźć. Jeśli doszukiwać się, że w którymś meczu Jack zawiódł – to właśnie tutaj, ale przecież ile razy zdarza się takie spotkanie jak z Rotherham, gdzie grając w 10tkę nie tylko nie traci się bramki (gol Rotherham padł z karnego, tego samego przy którym Mings wyleciał z boiska), ale strzela przeciwnikowi dwie, w tym jedną klasy światowej.
Kobieta uśmiechnęła się zadziornie spoglądając na męża – to co, już wszystko pewnie sobie przeanalizowałeś? Masz dziesiątki dowodów na to, że wszystko jest w porządku, a ja się czepiam? Mężczyzna nie dał się zbić z tropu – tu nie chodzi o to, kto ma rację. Fakt, być może jestem zbyt wyrozumiały, zawsze znajdywałem dla niego jakieś wytłumaczenie… Tak jak wtedy na Ibizie- wcięła się kobieta. Nawet mi tego nie przypominaj! – jej rozmówca skrzywił się i po chwili podjął – musimy wziąć pod uwagę masę czynników, które sprawiają, że Jack wygląda w naszych oczach inaczej niż dotychczas i na pewno nie możemy sobie pozwolić, aby już teraz wywierać na nim dodatkową presję.
Chłopak się stara, na litość boską dajmy mu trochę czasu!
Tak chcielibyśmy podsumować ten artykuł – nie dajmy się zwariować. Brytyjskie media lubią szaleć i wieszać psy na piłkarzach – my nie musimy być tak samo surowi w osądach. Oczywiście, od zawodnika z talentem Jacka Grealisha możemy i powinniśmy oczekiwać samych dobrych rzeczy, ale czy tak naprawdę można mu coś zarzucić? Doceniają go eksperci, doceniają kibice rywali, WhoScored ocenia go póki co na 6.8 punktu (nam z dotychczasowych ocen wyszło 6.3). Warto zwrócić uwagę, że Jack wykreował szanse kolegom już aż 14 razy, co daje mu drugie miejsce w statystyce tuż za fenomenalny Kevinem De Bruyne, który kluczowych podań miał 16. Co więcej – Grealish wciąż jest w topie w tabeli najczęściej faulowanych zawodników (13 fauli na). Po czterech kolejkach Premier League pola ustępuje jedynie… Johnowi McGinn (15 fauli na)! Jeżeli obecny trend się utrzyma, to Jack przeskoczy wynik Hazarda z zeszłego sezonu o ponad 20%… Ilość nieprzepisowych zagrań przeciwników pokazuje chyba jak trudna do okiełznania jest nasza środkowa formacja – nic tu się nie zmieniło po zmianie ligi. Zmieniło się natomiast wiele od ostatniego razu, kiedy JG występował w Premier League. To już nie wyrostek, któremu woda sodowa (lub inny musujący napój, np. taki w złotej butelce z czarnym pikiem na etykiecie) uderza do głowy. To nasz kapitan, lider i jeden z nas. Wciskamy przycisk “cierpliwość” i czekamy na odrobinę magii od tego pana!
Smith odwiesił przemoczony płaszcz na wieszak. Nie już miał czasu aby usiąść więc na stojąco zaczął przecierać zamglone okulary. Do wykładu był dobrze przygotowany. W chmurze od wczorajszego wieczora wisiała prezentacja multimedialna, miał też kilka staromodnych foliogramów – pomimo młodego wieku i krótkiego stażu był jednym z wykładowców, którzy upierali się przy pozostawieniu w salach sprzętów z poprzedniej epoki. Po pierwsze wciąż mnóstwo materiałów było dostępnych jedynie w tej postaci i nie uśmiechała mu się ich mozolna digitalizacja, a po drugie… Ten skok w przeszłość zawsze działał skutecznie jako przykuwacz uwagi studentów. Adam obejrzał się w lustrze, poprawił palcami zmierzwioną czuprynę, wyciszył telefon i wyszedł na korytarz. Kiedy zamykał drzwi pozdrowiła go mijająca go grupa studentów z jego grupy seminaryjnej. Widzieliście może Jacka? – zapytał. Oczywiście, panie Smith – uśmiechnęła się jedna z dziewcząt – jest tam, gdzie zawsze, trenuje.
We własne urodziny… Ten chłopak będzie miał jeszcze świat u stóp – pomyślał Smith i skierował się ku sali wykładowej.
*absolutnie nie promujemy palenia papierosów ani tytoniu w innej formie. Jeśli oburzył cię ten fragment tekstu, zalecamy wizytę u specjalisty od wyczuwania ironii, ponieważ możesz mieć niedobór składników mineralnych odpowiedzialnych za tę umiejętność.
2 razy skomentowano “Kochanie, musimy porozmawiać o Jacku”