AV – Chelsea Okiem Filipa – szybka chaotyczna foto-analiza

Aktualności Mecze Publicystyka
Czas potrzebny na przeczytanie: 3 minut(y)

Co tu dużo mówić wyszło, jak wyszło. Trochę jak w FIFIE. Niby szło nieźle, było prowadzenie, udało się dobrze bronić i nagle na 2 minuty Twoi piłkarze jakby przestali reagować na Twoje polecenia. Wtedy wpadają 2 bramki i… Wszystko wraca do normy. A jak to wszystko konkretnie wyglądało? Zapraszam na szybką, nieco chaotyczną foto-analizę.

Gra w obronie

Wbrew wynikowi i statystykom posiadania piłki, nasza obrona grała naprawdę dobrze. Zwłaszcza w pierwszej połowie. Dean Smith ewidentnie postawił na słynny w Polsce niski pressing. Piłkarze Villi w obronie schodzili do 1-4-5-1 i dobrze zamykali przestrzenie. The Villans wykorzystywali też ciekawy zabieg chwilowych przejść w 1-4-4-2: w razie potrzeby z linii pomocy wyżej wychodził jeden ze skrzydłowych bądź ktoś z dwójki McGinn-Hourihane, w zależności od strefy boiska.

Wróćmy jednak do obrony w 1-4-5-1. Na poniższym obrazku warto zwrócić uwagę na to, jak swoim ustawieniem odcięli możliwość rozegrania, a także na to jak niewiele miejsca zostało między linią obrony a pomocy. Kompaktowość była zachowywana przez większość czasu. Chelsea cały czas była zmuszona do atakowania skrzydłami, ale dośrodkowania zwykle nie stwarzały później zagrożenia. Było również wiele momentów, w których można było pochwalić zawodników indywidualnie – np. tutaj zaznaczony na żółto El Ghazi jest świetnie ustawiony: może przeciąć podanie do będącego za nim Williana bądź szybko doskoczyć na skrzydło.

Chelsea miała też utrudnione zadanie, jeśli chodzi o wyjście z atakiem pozycyjnym. Obrona zaczynała się faktycznie już od linii ataku. Poniżej próba rozegrania – na obrazku widać jak piłkarze Villi zniwelowali liczbę opcji na rozegranie. Kiedy Jack Grealish zszedł na bok, Conor Hourihane natychmiast wyszedł wyżej. W efekcie zawodnik, do którego dobiegł, musiał od razu po otrzymaniu piłki ją oddać – i znów było to podanie w poprzek (a nawet lekko do tyłu), bo nie miał innej możliwości.

Oczywiście to nie tak, że wszystko było idealnie. Matt Targett momentami zasypiał i spóźniał się z odpowiednim ustawieniem, albo w ogóle go nie poprawiał, bywało też, że podejmował złe decyzje. Nie brakowało błędów w grze Douglasa Luiza, który z drugiej strony potrafił w następnej akcji zachować się jak profesor.

To dlaczego Chelsea nam strzeliła?

Cóż, jak pisałem – błędy się pojawiały. Zacznę od bramki na 1:2 – trudno tu winić kogokolwiek personalnie. Na stratę gola złożyły się dekoncentracja po poprzedniej straconej bramce, szybkie (i bardzo dobre) rozegranie piłki przez zawodników Chelsea, oraz fakt, że Conor Hourihane nie jest obrońcą – próbował blokować strzał, ale decyzja zapadła ułamek sekundy za późno, wykonanie wyglądało też inaczej niż np. gdyby zrobił to Mings.

Pierwszy gol dla The Blues to natomiast błąd McGinna. Niezły Klopsik, chciałoby się rzec. Linia obrony konsekwentnie trzymała się “swoich” zawodników, nie odstępując ich na krok. A McGinn… Nie wiem o czym myślał, ale na pewno nie o tym, że trzeba kryć. Ba! Zupełnie nie zdawał sobie sprawy z nadchodzącego zagrożenia. Spójrzcie na obrazek.

Gra w ataku

Niski pressing był zrozumiały: Chelsea to klasowa drużyna, do tego wracamy po przerwie i nie wiadomo, czego się spodziewać. W ten sposób można było spokojnie organizować defensywę, a do tego wciągnięcie zawodników Chelsea na swoją połowę stwarzało szanse na groźne kontry. Boli tylko, że po przejęciu piłki te szanse pozostawały w wyobraźni – nie było szybkiego, konkretnego i zorganizowanego przejścia do kontrataku z wyraźnym planem. Do tego wyglądało to trochę tak, jakby futbolówka piłkarzom Villi przeszkadzała. Jak słusznie zauważył redaktor Andrzej, pozbywali się jej szybko (stąd w statystykach posiadania piłki Chelsea zmiażdżyła podopiecznych Smitha), a jeśli już chcieli mieć ją dłużej, to nic z tego nie wynikało z trzech powodów:
a) osamotniony Keinan Davis musiałby mieć umiejętności Cristiano Ronaldo, żeby zdziałać coś z przodu;
b) zawodnicy Villi byli w ofensywie zbyt stateczni – posiadający piłkę nie miał jej komu zagrać, a już na pewno nie do przodu, a do tego nie widać było ruchu dzięki któremu otworzyłyby się linie podań;
c) podejmowano złe decyzje, a nawet jeśli podejmowano dobre, to wciąż nie były najlepsze;
Co mam na myśli przy podpunkcie “c”? Na przykład poniższą sytuację. El Ghazi strzelił, co było dobrym wyborem, zwłaszcza że Kepa nie dał rady piłki złapać i musiał strzał parować, ale istniał też wybór najlepszy. Na tym poziomie trzeba dokonywać właśnie takich.

Inne uwagi

Żal straconych szybko goli, żal kiepskiej gry w ofensywie, żal braku konkretnej reakcji Smitha. Zasadniczo druga połowa wyglądała jak pierwsza (z wyjątkiem tych dwóch minut, gdy ktoś wyłączył Aston Villę i padły dwa gole dla Chelsea). Szkoda, bo trzeba było pójść za ciosem i spróbować jeszcze zaatakować, zwłaszcza, że dało się wywalczyć stałe fragmenty gry, a te przy pojedynkach między drużynami z dołu tabeli, a tymi z topu potrafią być kluczowe. Jedyna zmiana jaką dostrzegłem, to przejście z 1-4-5-1 w obronie ataku pozycyjnego do niewyraźnego 1-4-3-3. Szału to nie zrobiło. Piłkarze chyba nie dostali też żadnej uwagi na temat ruchliwości, bo w tej kwestii również nic się nie zmieniło. Liczyłem na to, że sytuację przełamie może wejście Samatty, ale niestety się zawiodłem.

Zabrakło odwagi w ofensywie i, jak zwykle, nie pomogło nastawienie pod tytułem “strzeliliśmy, to teraz trzeba tego bronić“. To ostatnie widzieliśmy zbyt wiele razy w tym sezonie.

Dodaj komentarz